Minęło kilka lat od kiedy się rozwiodłam i wpadłam w depresję. Z byłym mężem mamy dwójkę dzieci. On związał się z inną kobietą, co zupełnie mnie nie wzrusza, ale…no właśnie. Odnoszę wrażenie, że czas, który ojciec spędza z dziećmi jest tylko na pokaz “bo trzeba”. Jego nowa partnerka też ma syna i to wg niego dobierany jest czas widzeń bo np gdy któreś z moich dzieci jest przeziębione, to ojciec ich nie zabierze do siebie by tamtego chłopca nie zarazić (miał kiedyś operację i ponoć ma słabszą odporność).
Były mąż nic z tym nie robi, pandemie wykorzystał by wcale dzieci nie widywać. Ale twierdzi, że mu zależy, że robi co może, że dba, kocha itd. Nie wiem, ile razy już zawiódł. I nie wiem też, jak to rozwiązać, bo sama też nie jestem bez winy. Wpadłam w uzależnienie i też zawodziłam dzieci. Ale ojciec nie chciał się nimi zająć, gdy podjęłam walkę z chorobą.
Pomogła rodzina, lecz w sytuacji, gdy znam swoje przewinienia, nie potrafię przeciwstawić się byłemu mężowi, bo wiem, że mnie zgniecie jak robaka a ja nic nie osiągnę oprócz upodlenia, które m.in. było powodem naszego rozstania. Jak wytłumaczyć dzieciom, zwłaszcza starszej, 12-letniej córce, która od czasu rozstania widzi w ojcu same pozytywy, byle tylko z nią rozmawiał że ” tatuś nie jest święty”? Nie chcę wprost nastawiać dzieci przeciw niemu, ale co musi się stać by dotarło do nich, że nie zależy mu na nich tak, jak im opowiada?